W średniowieczu na rynku odbywał się handel. Wielu kupców pokrzykiwało proponując swoje towary. Sprzedawano również zwierzęta, które wydawały charakterystyczne odgłosy.
Naprzeciw ratusza istniała jatka, gdzie zabijano i ćwiartowano na oczach mieszkańców krowy.
Na rynek przyjeżdżały zespoły kuglarzy, którzy grali na fletach i bębenkach pokazując przy tym różne sztuczki. Bywali też niedźwiednicy i cyganie Tańczyli i śpiewali umilając życie mieszkańcom.
Podczas różnych uroczystości słychać było też muzykę. Gdy Rada Miejska miała fundusze bawiło się całe miasto. Znamienitsi goście w ratuszu, a gawiedź przy dźwiękach muzyki na płycie rynku i przy beczkach wina zakupionych przez miasto.
Płyta rynku była pochylona tak, że nieczystości powstałe po działalności kupieckiej spływały podczas deszczu do rynsztoku, a później do Warty.
W XVIII wieku Rada Miejska kazała pewnemu mieszkańcowi domku budniczego zamurować okno przez które nieczystości były wylewane na głowy przechodzących mieszkańców.
Dźwięki, które rozbrzmiewały na Starym Rynku, to także dźwięki dzwonów kościelnych. Według ich bicia pracowali kupcy. Poranne dzwony wzywały do pracy. Dzwony na Anioł Pański do odpoczynku, a wieczorne na jego zakończenie. Istniał też dzwon miejski, który służył do zwoływania służb specjalnych, na przykład gdy wybuchał pożar. Specjalnie do tego zatrudniony strażnik uruchamiał dzwon, a na ratuszu wywieszał chorągiewkę która wskazywała kierunek w którym należy biec na ratunek.
W miastach często wybuchały epidemie, wówczas zamykano jego bramy, tak jak na przykład w 1540 roku, gdy wybuchła zaraza na Chwaliszewie. Biskupi w odwecie rzucili na miasto klątwę. Przez siedem miesięcy w mieście nie odzywały się dzwony i nie odbywały się nabożeństwa. W załagodzenie sporu musiał włączyć się król.
Na rynku, przy pręgierzu, który powstał w XVI wieku odbywały się też egzekucje. Wcześniej był to drewniany pal, przy którym spotykała się gawiedź, by zobaczyć karę hańbiącą, czyli biczowanie lub karę nie hańbiącą, którą było ścięcie. Woźny miejski zatrudniony przez Rade Miejską miał za zadanie na czterech rogach rynku bębnieniem wzywać mieszkańców by oznajmiać o odbywających się egzekucjach. Krzyk ofiar wpisywał się w odgłos miasta. Na przykład Antoni Morawski – konfederat barski dostał 300 kijów od Rosjan, a damy poznańskie chodziły na to popatrzeć i zastanawiały się jak mu pomóc.
W owych czasach Stary Rynek żył innym życiem niż obecnie, był bardziej kolorowy i pełen dźwięków W pałacu Górków jak też u bogatych mieszczan odbywały się koncerty. Grano wówczas na lutni szałamai, flecie, bębenkach, dudach i okarynie. Wiele utworów zostało zapisanych i zachowało się w różnych archiwach.
W minimalny sposób to powraca, gdy obecnie odbywają się tam jarmarki. Nie ma tam jednak tego gwaru, tej atmosfery tego kolorytu, tych zapachów