W dniu 11 czerwca na Wydziale Nauk Politycznych i Dziennikarstwa odbyła się konferencja pod tytułem: „Solidarność zobowiązuje”. W mentalności obecnych Polaków„Solidarność” wiąże się tylko z nazwiskami mężczyzn. Została wyparta pamięć o kobietach, o tym, że to one doprowadziły do tego, jak potoczyły się losy strajku w Stoczni Gdańskiej. To kobiety także budowały strategię polityczną. Postulaty feministyczne wysuwane przez działaczki były przemyślane. Nie pytano ich i nie pyta, jaką chcą Polskę. Wydaje się, że kobieta nie jest w stanie porwać tłumów, spycha się je na drugi plan, stwarza się bariery, których nie są w stanie pokonać. W wielkich zakładach pracy w latach 80. pracowali mężczyźni, dlatego to oni sprawowali władzę w związkach zawodowych. Kobiety były od „czarnej roboty”. To one drukowały prasę podziemną. Były traktowane przedmiotowo. Robotnicy lat 80. musieli być świadomi, o co chcą walczyć – jaki ma być kraj. To inteligencja służyła robotnikom pomocą, pisała teksty programów. Domy przywódców związkowych stały się ośrodkami opozycji, gdzie działali związkowcy pod pseudonimami, które też były rodzaju męskiego. Była to praca zespołowa, a perspektywą było przekazanie następnym pokoleniom wolnej Polski.
W okresie Okrągłego Stołu tylko dwie kobiety w nim uczestniczyły. Po jednej z każdej ze stron. W Stoczni Gdańskiej istniała walka o władzę między Anną Walentynowicz a Lechem Wałęsą. Anna Walentynowicz nie wierzyła w swoją siłę porwania tłumów i dlatego zrezygnowała. To kobiety wówczas wymyślały strategię i organizowały struktury. Wymyślały, w jakim kierunku ma iść Solidarność, ale to zostało zawłaszczone przez mężczyzn.W okresie tym kobiety nie były postrzegane jako strona do dialogu. W czasie obrad plenarnych Okrągłego Stołu nagrywano nielegalnie rozmowy i dostarczano je do Danuty Kuroń, ta przepisywała to na papier, by potem przez Warszawę przesłać do Radia Wolna Europa. Miała wtedy poczucie, że robiły coś ważnego. Wszyscy, którzy działali w „Solidarności”, byli ciągle inwigilowani. Stale robiono w ich miejscach zamieszkania rewizję. W tym czasie kobiety wysunęły postulat w sprawie aborcji. Niestety, Komisja była bardzo konserwatywna, a też i nacisk Kościoła był bardzo duży. Nawet podręcznik o wchodzeniu w dojrzałość był zwalczany. Nastąpiła też decyzja o wejściu religii do szkół.
W okresie stanu wojennego wiele kobiet było internowanych. Za organizowanie komórek w zakładach pracy zostały internowane miedzy innymi Małgorzata Bartyzel, Maria Dmochowska, Ewa Sułkowska-Berezin, Zenobia Łukaszewicz, Ewelina Kończak, Krystyna Stołecka-Kona. Na 238 osób internowano 24 kobiety z okręgu łódzkiego. Wszystkie te działaczki po wyjściu z internowania podjęły pracę w podziemiu. Szczególnie trudno było kobietom internowanym, ponieważ często zostawiały one małe dzieci w domu. Gdy współmałżonek był także w takim samym położeniu i nie miał się kto nimi zająć, często trafiały do domu dziecka. Kobiety Solidarności kontynuowały swoją działalność w wolnej Polsce w polityce. Są to: Iwona Ślesińska-Katarasińska, Maria Dmochowska i Małgorzata Bartyzel.
Trzy wielkie kobiety, które nie pozwoliły na to, by strajk skończył się za szybko, to Henryka Krzywonos, Anna Walentynowicz i Alina Pieńkowska. Zamknęły one bramy stoczni i zawróciły robotników. Ta ostatnia Alina zostanie później żoną Bogdana Borusewicza. To właśnie ona, będąc pielęgniarką w przychodni stoczniowej, przekazywała wiadomości o rozpoczęciu strajku Jackowi Kuroniowi, by ten mógł o tym poinformować Radio Wolna Europa.
W czasie strajków, to kobiety organizowały życie w wielu zakładach pracy, by sytuacja nie wymykała się spod kontroli. Istniało poczucie, że wszystko może się skończyć utratą życia. Trzeba było zorganizować kuchnię i sanitariaty, pomoc dla strajkujących i ich rodzin. Istniał w podziemiu dział socjalny, działający na rzecz członków związku, którzy byli represjonowani. Wiele dzieci związkowców było wysyłanych na wakacje. Akcja ta podtrzymywała solidarność międzyludzką. Ciężka praca, jaką wykonywały kobiety w związku, nadawała sens ich życiu.
W wyniku transformacji nastąpił zanik państwa socjalnego. Ideologia męskiego żywiciela rodziny doprowadziła do tego, że związki zawodowe są nastawione na konkretną płeć. Są one czym innym dla kobiet, a czym innym dla mężczyzn. Związkowiec wydaje się być twardym macho deprymującym kobiety.
Tylko związek pielęgniarek stanowi największą ilość związkowców. Niski udział kobiet w ciałach decyzyjnych wynika też z słabej współpracy z ruchami feministycznymi, a zatem nie brane są ich postulaty i marginalizowanie problemu gender. Kobiety nie aktywizują się też w strukturze związków zawodowych, ponieważ obarczane są pracą, macierzyństwem, domem i przerasta je praca społeczna na kolejnym etacie.
Trudną sytuację w dzisiejszych czasach mają związki zawodowe marynarzy. Niestety, nie ma statków polskich pływających pod naszą banderą i marynarze, w tym sześć procent kobiet, pływają pod armatorami obcych państw. Zagrożeniem dla kobiet jest dyskryminacja ze względu na płeć. Brak odpowiedniego obuwia i ubrania, środków higienicznych, a niekiedy molestowanie seksualne stanowią nadal spore problemy podczas pracy na morzu. Związki marynarzy muszą pilnować kontraktów i układów zbiorowych – międzynarodowych. Istnieje telefon alarmowy dla marynarzy, którzy mogą zadzwonić o każdej porze po pomoc. Do związków należy opieka prawna, sprawdzanie statku i kondycji armatora. Budowanie kobiecej solidarności składa się na kapitał kulturowy i społeczny. Kobiet nie było przy okrągłym stole. Na wszystkich plakatach „Solidarności” związkowcem jest mężczyzna.Na I Forum kobiet NSZZ „Solidarność” 8-9 maja 2015 kobiety poruszały problem aborcji, różne płace na tych samych stanowiskach kobiet i mężczyzn, to kobieta pracuje na drugi etat – bezpłatny, w domu.
Kobiety „Solidarności” lat 80, które zabrały głos w Konferencji i wspominały czasy dawnej Solidarności to: Danuta Kuroń, Barbara Labuda i Małgorzata Tarasiewicz. Konferencja była podzielona na trzy panele: Statut kobiet w „Solidarności”, „Solidarność i ruch związkowy dzisiaj”, „Pięć transformacji” W panelach wystąpili naukowcy z Uniwersytetu Łódzkiego, Gdańskiego i Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza oraz działaczki związkowe z całego kraju. Mgr Kamila Orman, mgr Anna Miler mgr Barbara Borowiak, mgr Renata Nolbrzak, Marta Trawińska, Ewa Zydorek, Bożena Szmajdzińska, Sławomira Kamińska-Berezowska, mgr Kinga Przybysz, mgr Eliza Kania i Joanna Kruk. To było bardzo pouczające przeżycie.